Pamiętacie "Smerfy" i rozwścieczonego Gargamela, który wołał: "OOO, jak ja nie cierpię Smerfów!!!!" :). A my wszyscy wiemy, że żyć bez nich nie mógł i całe swoje życie poświęcił żeby je zdobyć (i zjeść, co prawda, ale co tam ...). Zatem ja mam ochotę zawołać: OOOO, jak ja nie cierpię internetu! i Pinteresta! i Zszywki! itp, itd. A tak na prawdę to żyć bez nich nie umiem i sama w nich grzebię w poszukiwaniu inspiracji. Uwielbiam pasjami przegląać pomysły na DIY, pomysły na urządzenie domu, inne blogi a potem jestem chora. Pierwszy etap to jest zauroczenie. Przegląam i jestem oczarowana: WOW, tyle pomysów!!! zrobię to, i to, i to. Już planuję, wymyślam i cały czas przeglam... aż przychodzi kolejna faza: "O nie, jak mam to wszystko zrobić? Przecież doba ma tylko 24h!!!". No właśnie, doba ma 24 godziny w tym: praca, dojazdy do pracy i przedszkola, szykowanie posiłków i ich jedzenie, zakupy, zabawa z dzieckiem, mycie, karmienie, ubieranie pociechy, zabiegi higieniczne - własne, warto też się przespać bo na drugi dzień idę przecież do pracy. A jeszcze przydałoby się powalczyć z cellulitem - patrz fittnesik, bieganie, taniec..... a jeszcze mąż!! zapomniałąm o mężu, jemu też się coś od życia należy, bo w końcu zaprotestuje i taki będzie finał. A reszta rodziny? A znajomi?.... I gdzie w tym wszystkim znaleźć jeszcze czas na własne widzimisie jakim jest hobby? Nie wiem. Jedyne pocieszenie, że na pewno nie jestem sama z takimi dylematami i nie znam osoby, która by powiedziała: mam tyle wolnego czasu, że nie wiem co z nim robić. Skoro to jest normalny stan, to choć tyle pocieszenia. Zostaje tylko ten żal i niespełnienie, że wisi nade mną tyle rzeczy, na które nie mam czasu :(.
|
Listy zadań |
Próbowałam oczywiście z tym walczyć. Pierwszy pomysł: planowanie, harmonogram i systematyczność. Plan dobry. Spisałam wszystkie plany do wykonania (oj nie raz...). Założyłam, że będę wykonywać po jednym na tydzień. W jednym tygodniu wyszło, w drugim zabrakło czasu i cały misterny plan poszeeeeedł. Następny pomysł: zrobić to, na co półprodukty zalegają w szafach. Dobra myśl, bo miejsca zaczyna w mieszkaniu brakować od tych przydasiów. Sterty materiałów zalegają w szafkach i piwnicy. Niektóre nawet od lat mają już przeznaczenie, ale jakoś tak nie po drodze z wykonaniem. W szufladach pełno przydasiów mniejszych gabarytów - i prawie wszystkie mają już przeznaczenie, ale... czasu brak. A co z krzesłami w piwnicy, które czekają na odnowienie i nowe obicia? Co ze skrzynią, która wymaga gruntownej renowacji? Zamiast wymyślać nowe rzeczy weź się kobieto w garść i rób to, co jest już dawno obmyślone i na co wszystkie składniki masz w domu! Tego też próbowałam. Efekt był zadowalający, bo wykonanie rzeczy, do których wszystkie potrzebne elementy składowe są w domu idzie duuuużo szybciej. Od razu można się podbudować i puknąć w głowę przy okazji: Na co czekałaś tyle czasu? Wszystko było pod ręką, wystarczyło jedno popołudnie i gotowe:). A potem wymyślam coś nowego....
Ostatnio czytałam artykuły o postanowieniach, samorealizacji i takie tam o pozytywnej mobilizacji do działania. Natrafiłam na fajną radę: zwróć uwagę na co marnujesz najwięcej czasu w ciągu dnia, tygodnia, miesiąca i wyeliminuj to. Myślałam nad tym i myślałam. Przecież ja nie marnuję czasu?!?!?! Cierpię na jego ustawiczny brak! A jednak. Jedno to, całkiem usprawiedliwione i sensowne :), szukanie inspiracji po necie, a drugie to bezmyślne skakanie po stronkach różnej treści. Jedno to odpoczynek , a drugie gapienie się w serial czy film, który nic nie wnosi. Tak więc przeanalizowałam swój dzień i tydzień i już wiem, co zmienić :). Nie zrażona wcześniejszymi niepowodzeniami ułożyłam Nowy Plan. Główne założenia to: Lista + zadania tygodniowe + eliminacja zjadaczy czasu. Na nowej liście "Rzeczy do wykonania" znalazły się wszystkie stare pomysły, wszystkie nowe (które kwitną mi w głowie jak kwiatki na wiosnę) a na jej szczycie "Tablica - organizier do kuchni" -centrum dowodzenia. Dobry plan ;)
|
Tu będzie wisieć tablica |