Parę miesięcy temu, a dokładnie jeszcze jak byłam w ciąży stwierdziłam, że "Tak, patchwork to jest to, czego brakuje w mojej sypialni". Hmmm... ale oczywiście nie zaczęłam od małej poduszeczki czy serwetki. Od razu z grubej rury - kapa 2,3 x 2,0 m !!! No, ale kobiety w ciąży mają czasem huśtawki nastrojów i są nieobliczalne. Tym razem zaowocowało to żmudną pracą. Elementy przyszłej kapy rozłożyłam w salonie na podłodze (zajęłam "kawałek" podłogi ;) ) i spędziłam wiele godzin na: cięciu, układaniu, fastrygowaniu i zszywaniu. Osobną historią było szukanie poszczególnych materiałów. Pomysł był taki: naturalnie, stonowane barwy i najlepiej, żeby to był len :). Zaczęłam wyszukiwać przeróżne elementy garderoby i wyposażenia wnętrz. Ostatecznie w skład kapy wchodzą (recycling w pięknym wydaniu): bieżnik, serweta, koszula, dwie pary spodni, kawałek materiału kupiony na "resztkach", na część spodnią kupiłam "surówkę" a do środka watolinę.
Nad "szyjącą się" kapą poleciało trochę łaciny i jak zwykle mój mąż pytał, czy aby na pewno szycie mnie relaksuje. Sprawę utrudniała moja, wówczas psująca się, maszyna i stan - czyli dwupak ;). Oj, nie łatwo jest się schylać i na klęczkach fastrygować, gdy brzuszysko ciąży, a synek próbuje wykopem zrobić wyjście ewakuacyjne w okolicy żeber.
no i znowu pan goozikowy się przymierza się... chociaż jedną kapę ma już na koncie, albo kapeczkę raczej bo połowa z tego, szyta ręcznie przez całe wakacje (a drugie tyle obszywana lamówką) z kawałków sztruksowych spodni. Bardzo fajne kolory no i ten len gniecący się bardzo fajny bo nie typowy, bo patchworki zazwyczaj z gładkich i wyprasowanych tkanin są.
OdpowiedzUsuńZa szycie ręczne - podziwiam! Kapa ze sztruksu musi wyglądać fantastycznie. A co do lnu....takiego mam bzika... no co ja poradzę, że len podoba mi się i basta. Najchętniej wszystko bym z niego szyła ;)
OdpowiedzUsuń