czwartek, 24 lipca 2014

Upały i kolorowe DIY

I nadeszły upragnione przez wielu upały. Kto na urlopie - ten nie może narzekać, kto pracuje ( jak ja np. ) temu współczuję. No chyba, że ma klimę w pracy... ja nie mam :(. Szukam jednak plusów - mam darmową codzienną saunę :)). 

A jak już jesteśmy w domu, to jakoś też trzeba sobie radzić. Oczywiście zasłaniamy i zamykamy okna od słonecznej strony, od zacienionej otwieramy. Raczymy się chłodnymi napojami. Typ  mojego dziecka to woda z sokiem z czarnej porzeczki lub kompot mamusinej roboty :)). Kompocik wyszedł przepyszny: z jabłek oraz porzeczek czarnych i czerwonych. Lekko kwaskowaty i podawany na chłodno - to jest to :). Powstały też inne przetwory. Na razie trochę monotematyczne - bo wszędzie jabłka, ale mamy na nie urodzaj i szkoda tego nie wykorzystać.

Pierwsza tura przetworów - jabłka z cynamonem

Druga tura przetworów: jabłka z rabarbarem i kompoty

Kompociki z jabłek i porzeczek

Oprócz tego LODY!!!! No kto nie lubi lodów? ;). Wiadomo jednak, że nie należy dzieci uczuć jeść słodyczy w dużych ilościach ( no bo trochę to trzeba ;)). Słodycze szkodzą na zęby  i nie tylko. Dlatego pokusiłam się o mały myk. Jemy lody codziennie, ale domowej roboty i bez dodatku cukru. Pierwsze podejście do "lodów" było po obejrzeniu programu "I can cook" na jednej ze stacji z bajkami dla dzieci. Moje dziecię uwielbia oglądać ten program a potem przylatuje do kuchni i woła np.: "Mamo, mamo!! daj maszynkę, muszę zetrzeć buraki!!!!!!". Trzeba jakoś z tego wybrnąć i robimy buraki z czerwonych klocków i udajemy, że je przepuszczamy przez "maszynkę" ( maszynka - czyli parę części od wyciskacza do soków). Tym razem jednak skusiliśmy się żeby zrobić lody w pomarańczy wg telewizyjnego przepisu Pani Kasi.

Przepis:
Pomarańczę dokładnie myjemy i odcinamy czapeczkę. 
Wydrążamy miąższ i przekładamy do miseczki. Miąższ trzeba rozdrobnić. Jak ? oooo dzieci mają milion sposobów: łyżką, widelcem, palcem.... grunt, żeby powstała masa bez większych kawałków.
Do wydrążonej pomarańczy wrzucamy parę malin, truskawek, porzeczek i zalewamy miąższem. Zakrywamy czapeczką i wstawiamy do zamrażalnika. 
Po paru godzinach mamy wspaniałe lody owocowe. 

Mąż na całą operację patrzył trochę sceptycznie, zwłaszcza w momencie, jak sok z pomarańczy pryskał po kuchni, ale.... Jędruś był tak zadowolony, że SAM robi lody, a potem jadł je z takim smakiem, że pomarańczowe plamy w kuchni zostały szybko wybaczone.

Niestety fotek tych pomarańczowych lodów nie mamy - za szybko zniknęły :). Idąc jednak za ciosem robimy teraz podobną metodą lody w specjalnym pojemniczku z patyczkami. Były już lody z brzoskwini, z musu jabłkowego, z owoców z kompotu. Dodajemy do nich porzeczki, borówki, jagody - co tam wpadnie w ręce.

 

A po samodzielnie zrobionych i zjedzonych lodach przyszedł czas na kolejne DIY

Drugie życie świecowych kredek  - kolorowe DIY


Dzieci uwielbiają malować i rysować. Jędrek nadal woli kredki świecowe od ołówkowych, a ich jedyny minus jest taki, że się łamią i potem mamy całe pudełko połamanych parocentymetrowych ogryzków. Połamaliśmy je zatem jeszcze bardziej i napełniliśmy nimi foremki do muffinek.

 

Najpierw postawiliśmy je na parapecie, ale słońce nie dało im rady. Tylko lekko się nadtopiły. Wsadziliśmy zatem foremki do piekarnika i po paru minutach wszystkie kredki się rozpuściły.

 


Jędruś miał nadzieję, że powstaną "prawdziwe" babeczki i zaczynałam się martwić, że będzie wielki zawód. Na szczęście po wyciągnięciu ich z piekarnika stwierdził " Mamo!!! Jakie to przepiękne!!! Jakie śliczne!!!! ". Stał nad nimi i czekał, aż ostygną. A potem to już był szał i radość przeogromna. Ja myślałam, że zrobimy po prostu fajne serduszkowe kredki i to będzie cały bajer. A okazało się, że te babeczki mogą służyć do zabawy w pieczenie ciasta, w urodziny, w robienie tortu ( tak, tak - to wszystko to są osobne zabawy ;)), można z nich budować wieżę jak z klocków i wreszcie można nimi rysować.

Jędrek czeka aż kredki wystygną

Gotowe!!!!






I tak połamane świecowe kredki zyskały jeszcze jedno życie a Jędrek nową kreatywną zabawkę :).

Matka też na kolorowo, a co :)


środa, 9 lipca 2014

Doniczki na balkon

Przyszedł czas na zmiany na balkonie. Tak jak pisałam parę postów temu - to jest postanowienie na ten sezon - balkon ma wyglądać :). Zaczęłam od zagospodarowania drabinki, która już drugi rok nie mogła się doczekać na zielonego lokatora. 

 



Ale od początku:
Kupiłam parę kwiatków do zawieszenia na drabince i ustawienia na parapecie, ale oto co z nich zostało:

 

suche badylki ;)

Pod drabinką posadziliśmy cytryńce chińskie. Wybierając tą roślinkę zwróciliśmy uwagę na jej wspaniałe zalety: jest pnączem, które dość szybko rośnie - ok 1 m na rok, nie jest trująca (a to ważne przy dziecku), a co lepsze - jego owoce są jadalne, bardzo zdrowe i pięknie wyglądają. Na Dalekim Wschodzie to bardzo popularna roślina lecznicza, z której owoców można robić napary, herbatki, susz i nalewki na takie dolegliwości jak: zmęczenie, senność, depresja, niedokrwistość, choroby przewodu pokarmowego,  płuc, wątroby i osłabienie ostrości wzroku. Już nie mogę się doczekać plonów z naszych krzaczków, ale to jeszcze nie w tym roku. Jak widać z powyższego zdjęcia moje talenty ogrodnicze są raczej ograniczone, ale na szczęście zasadzone pod drabinką, cytryńce chińskie przyjęły się. Puściły już nowe pędy i zaczynają się wspinać po drabince. A powyżej zawisły nowe doniczki z kwiatkami, które chyba tak szybko nie uschną :P.

 

I małe porównanie:





Wiszące doniczki to chwila roboty. 

Do ich wykonania potrzebne są:
1. Puszki np po kukurydzy
2. Wieszaki z metalowym haczykiem
3. Doniczki - wkłady. Mogą to być specjalnie kupione wkłady lub pojemniki np po jogurcie, które można przyciąć na odpowiednią wysokość.

  

1. Odrywamy haczyk od wieszaka i za pomocą kombinerek wyginamy tak, aby można było na nim zawiesić doniczkę.

 

Zamiast haczyków z wieszaka można też użyć gotowych  haczyków np. Grundtal z Ikeii. Na pierwszym zdjęciu widać, że parę takich ikeoskich haczyków podkradłam z relingu w  kuchni  :).

2. W puszce robimy otwór, na tyle duży aby przez niego przełożyć haczyk.



3. Przekładamy haczyk przez otwór w puszce. Zasadzoną roślinkę we wkładzie doniczkowym umieszczamy w osłonce z puszki  i możemy zawiesić gotowe dzieło :)

 


W ten sposób można zagospodarować drabinkę,  w oczekiwaniu na zarośnięcie jej pnączem.



Co myślicie o moich puszkowych wiszących doniczkach? Podobają się Wam takie "surowe" puszki, czy wolicie pomalowane lub ozdobione techniką decoupage?