W końcu i u nas pojawił się kalendarz adwentowy. Miałam nadzieję, że w tym roku zrobię go szybciej, ale... z małym ssakiem przy piersi i z bardzo absorbującym prawie czterolatkiem "to se ne da" ;) - a przynajmniej mi się nie udało. Pomysłów było wiele, w końcu stanęło na bardzo prostym kalendarzu. Mam jednak nadzieję, że spodoba Wam się on Wam tak bardzo jak mnie.
Od początku jednak wiedziałam co będzie w środku. Nie chciałam, aby w środku były duże prezenty czy zabawki. Przyzwyczaiłoby to Jędrka, że w grudniu wszystko kręci się wokół prezentów, a w adwentowym oczekiwaniu chodzi tylko o "dostawanie" podarunków. Pamiętam, że jak byłam mała bardzo cieszyła mnie ta codzienna mała czekoladka z okienka i pomyślałam, że fajnie by było aby Jędrek też znajdował w paczuszkach coś pysznego.W końcu dzieciństwo powinno być słodkie ;). Nie spakowałam jednak zwykłych słodyczy, ale różne rodzaje orzechów i suszonych owoców. Mój syn uwielbia takie łakocie, więc byłam pewna, że będzie zadowolony. Czekoladkę znajdzie tylko w niedzielę. Oprócz tych pyszności w paczuszkach pochowałam naklejki, flamastry, drewniane bombki wraz z materiałami do ich samodzielnego ozdabiania i niespodziankę :). Jedenastego grudnia Jędrek będzie brał udział w wystawianych w przedszkolu jasełkach, a na drugi dzień znajdzie w kalendarzu pierwszy element bożonarodzeniowej szopki. Wszystkie elementy trzeba wyciąć i pomalować, a po paru dniach powstanie z nich piękna szopka. Mam nadzieję, że kolorowanie poszczególnych postaci będzie dobrym pretekstem do rozmowy o Bożym Narodzeniu.
Post o kalendarzu publikuję z tygodniowym opóźnieniem. Nie tak oczywiście miało być, ale... zepsuty aparat fotograficzny, awaria telefonu i laptopa...choć trudno w to uwierzyć, wszystko zdarzyło się na raz. Nasunęło mi się pytanie, czy warto prowadzić bloga, jeśli nie jestem w stanie publikować systematycznie postów, jeśli nie mogę robić w miarę dobrych zdjęć... Na fanpag'u pisałam, że się nie dam i nie stracę przedświątecznego nastroju. Na Święta czekam z radością, ale co do blogowania to ... kiepsko mi idzie.
Tak wyglądał proces twórczy ;)
Kiedy mama ma czas na takie zabawy? Wiadomo w nocy ;).
Post o kalendarzu publikuję z tygodniowym opóźnieniem. Nie tak oczywiście miało być, ale... zepsuty aparat fotograficzny, awaria telefonu i laptopa...choć trudno w to uwierzyć, wszystko zdarzyło się na raz. Nasunęło mi się pytanie, czy warto prowadzić bloga, jeśli nie jestem w stanie publikować systematycznie postów, jeśli nie mogę robić w miarę dobrych zdjęć... Na fanpag'u pisałam, że się nie dam i nie stracę przedświątecznego nastroju. Na Święta czekam z radością, ale co do blogowania to ... kiepsko mi idzie.
* * *
Pomysł na kalendarz adwentowy zgłosiłam do Świątecznego Link Party u Speckled Fawn
Kalendarz świetnie wygląda :)
OdpowiedzUsuńsuper pomysł i wykonanie bardzo mi się podoba. Wprawdzie nie mam dzieci ale zostaje mi to na przyszłość z tyłu głowy:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Brawo! Świetny :)
OdpowiedzUsuńM.
Jest super, ja sobie popatrzę, bo swojego nie zrobiłam:)
OdpowiedzUsuńWspaniały! Może służyć co roku:)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńZapraszam do siebie: http://przedewszystkimkobietaohmylife.blogspot.com/2016/12/nasze-kreatywne-swieta-podzielmy-sie.html
OdpowiedzUsuńJuż zagladam :)
UsuńBardzo fajny kalendarz, pomysł ze spinaczami jest super :)
OdpowiedzUsuńI taką deseczkę można wykorzystać na kolejne lata :)
Usuń