piątek, 27 lutego 2015

Rodzinna organizacja

Szczęśliwy, który jest w pełni zorganizowany, lub który nie jest i jest mu z tym dobrze ;) - choć nie wiem czy to możliwe.
Jesteście organizowani? Wyznaczacie sobie cele, a potem z determinacją je osiągacie w wyznaczonym terminie? Lubicie harmonogramy, rozpiski, plany, planery i postanowienia? Ja planować uwielbiam!!! Uwielbiam rozpisywać wszytko na czynniki pierwsze, wyznaczać daty, robić listy... To mnie uspokaja, sprawia, że czuję, że panuję nad sytuacją. Jeśli wiem, co i do kiedy mam zrobić, umiem to sobie tak zorganizować, żeby zdążyć na czas. W pracy to jest w miarę proste: robisz harmonogram, ustalasz dostawy materiałowe, ilość ludzi potrzebnych do wykonania danego zadania i jazda. A w domu? No, tu już nie tak łatwo ustawić tych "ludzi". Z dostawami materiałowymi też nie idzie tak pięknie. Nagle okazuje się, że pomimo planowania dużych zakupów raz w tygodniu, a codziennie małych - patrz: chleb, owoce, warzywa itp, i tak każdego dnia lądujemy w sklepie po coś niezaplanowanego: "A, bo zabrakło śmietany/masła/ oregano ...". I cały misterny plan w .... wszyscy wiecie gdzie ;). A każda wizyta w sklepie to czas, mój czas, czas mojego męża i czas który nasze dziecko nie spędza z nami. Jeśli sklep jest dalej od domu to każdy wyjazd to też benzyna, czyli pieniądze - nasze pieniądze, pieniądze, za które mogłabym każdego miesiąca kupić choćby zabawkę dla syna, a tak idą one z dymem, a dokładnie ze spalinami. No, a jak by nie było, nie mam ZA DUŻO czasu (a czy ktoś ma?). Do tej pory planowaliśmy z mężem zakupy z większym lub mniejszym sukcesem: na karteczkach, karteluszkach, zeszytach i kalendarzach. Raz wyszło lepiej, raz gorzej. Przez tydzień plan działał, potem gdzieś to się rozjeżdżało. Robiliśmy plany obiadowe i to jest super sprawa. Trzeba poświęcić parę chwil na decyzję, co będziemy jeść w danym tygodniu. Następnie zrobić listę potrzebnych produktów. Większość produktów można zakupić przy okazji dużych zakupów np. w sobotę. Pozostałe (wiemy dokładnie jakie, bo przecież mamy plan :) ) kupujemy na bieżąco bez straty czasu na rozważania typu: "A co tu dzisiaj kupić..... a co ja dzisiaj ugotuję....?". Ostatnia kwestia - planowanie powinno pociągnąć za sobą skutki finansowe, pozytywne skutki oczywiście. Przemyślane zakupy po prostu wychodzą taniej. Po pierwsze idąc do sklepu  z listą ( lub jeszcze lepiej wysyłając z nią męża) unikamy bezwładnego błądzenia po sklepie i wrzucanie do koszyka co popadnie. A jak już wyślemy męża z karteczką - to na bank nie wrzuci do koszyka nic więcej, no może piwo ;). Po drugie jak zabraknie nam np. śmietany, to gdzie idziemy? Do najbliższego sklepu. Często jest to osiedlowy sklep typu 24h/7 dni w tygodniu - gdzie ceny są dużo wyższe niż w markecie. Zatem na każdej śmietanie przepłacamy 30% ceny, niby nic, ale...
Z tych i z paru innych powodów zamarzyła mi się tablica w kuchni - "rodzinne centrum dowodzenia". I właśnie o takiej tablicy będzie dzisiejszy post. 



Co znalazło się na mojej tablicy:
- kalendarz z zaznaczonymi ważnymi datami: urodziny, imieniny, rocznice. Dodatkowo na kalendarzu będziemy zaznaczać planowane spotkania i wizyty np. u lekarza. Tablica będzie wisieć w centralnym miejscu w kuchni, zaraz koło lodówki - nie będzie opcji, żeby zapomnieć o rocznicy, Kochanie :*
- plan obiadowy - opracowany na min. tydzień do przodu
- lista zakupów "dużych" - czyli spis zakupów do wykonania raz w tygodniu/miesiącu w markecie - zrobiona na podstawi planu obiadowego
- lista zakupów "na bieżąco" - jak czegoś zabraknie, otworzysz ostatnią paczkę - wpisujesz produkt na listę
- plan "to do" - np. odebrać magiel, odnieść książki do biblioteki,
- miejsce na notatki dowolne
- długopisy - do zapisywania na bieżąco - zanim się zapomni
- miejsce na przyczepienie ulotki z ulubionej pizzerii i innych "dostawców pożywienia" ;)
- inne ważne i potrzebne ulotki

Do zrobienia wszystkich list i planerów możemy wykorzystać zwykłą kartkę i na niej napisać potrzebne informacje, a możemy skorzystać z gotowców np. takich jak z bloga hauseloves. Karolina zawsze dodaje nowe planery i kartkę z kalendarza na kolejny miesiąc. Karteczki mają fajną szatę graficzną i co miesiąc są inne :). Ja zrezygnowałam z kartki z kalendarza na rzecz całego kupnego kalendarza, ponieważ chciałam od razu wpisać wszystkie "rodzinne" daty i mieć spokój na cały rok. Z pozostałych gotowców z skorzystałam z wielką radością - są tak fajne, że aż proszą się o zapisywanie i ... korzystanie z tych zapisków :)

Proces twórczy u mnie trochę trwa :). O planach związanych z tablica do kuchni pisałam tutaj. Troszkę dawno ;). Najważniejsze, że w końcu plan został zrealizowany:

Tak było przedtem:


A tak jest teraz:


Doszła jeszcze biała boazeria, która jest dziełem mojego męża. Wszystko razem pięknie się komponuje.

Krok po kroku - "Tablica - rodzinne centrum zarządzania"

 tablica do kuchni

Do wykonania tablicy potrzebujemy:
- tablica korkowa - np. z  Castoramy za kilkanaście złotych
- materiał do obicia tablicy - zakupiony w Sklepowisku za 2 zł
- rolka po folii aluminiowej
- tektura
- taśma lub papier samoprzylepny
- taker + zszywki lub pinezki
- nożyczki
- kolorowe pinezki

Dodatkowo - to co chcemy powiesić:
- kalendarz - kupiłam w Tesco za 3 zł
- kartki z tabelkami: planer obiadowy, lista zakupów, lista "to do" - zrobione własnoręcznie lub gotowce
- ulotki


Przystępujemy do pracy:


Układamy tablicę na materiale i odrysowujemy mydłem krawieckim. 

 

Zaprasowujemy nadmiar materiału - dzięki temu uzyskamy ładną krawędź materiału.


Przymocowujemy materiał do tablicy za pomocą takera lub zwykłych pinezek.

Pojemnik na długopisy:

rolki po folii aluminiowej

Ucinamy rolkę na odpowiednią długość


Odrysowujemy na tekturce i wycinamy kółko, które będzie dnem pojemnika.


Przyklejamy dno do rurki za pomocą taśmy klejącej lub papieru klejącego. Ja wykorzystałam brzegi z kartek z naklejkami z książeczek syna;). 



Tuba - pojemnik na długopisy jest gotowa. Tubę można okleić, pomalować lub ozdobić według uznania. Ja zostawiłam białą. Z materiału wycięłam prostokąt, który złożyłam na trzy, przykleiłam do górnego końca tuby i tak powstał uchwyt do zaczepienia pojemnika na długopisy do tablicy.

plan tygodniowy

Robimy listy i planery. Moje gotowce wymagały tylko małego przycięcia ;)

planowanie w domu

Przymierzamy elementy i przypinamy wszystko do tablicy.


Tablica wisi na centralnym miejscu w naszej kuchni. A zaraz obok niej zagnieździły się zimorodek i kowalik. Na kolejnej ścianie przycupnęła jemiołuszka. Ptaszki ujęły mnie od pierwszego wejrzenia i zakochałam się w nich. Te i inne piękne plakaty znajdziecie w Galerii EMU.


Niestety nie wiem, jak zrobić zdjęcia plakatom za szkłem nie odbijając się w nim... jak macie na to radę to napiszcie :)







poniedziałek, 2 lutego 2015

Jadalnia - przemiana krzeseł

Dziś zapraszam do jadalni. Jadalnia to może szumna nazwa dla wnęki w salonie, ale ja lubię tak nazywać nasz kącik :).

 


Do tej pory za miejsce do jedzenia służyło nam stare biurko plus dwa rozkładane krzesła. Mieliśmy już tego dość i zaczęliśmy działać. Pierwsze dwa białe krzesła kupiliśmy w Ikei. W planie było dokupienie jeszcze dwóch takich samych, ale wszystko potoczyło się inaczej :). Ikeoskie krzesła dostały nowe kolorowe poduszki.

 

Potem przyjechał stół z Łodzi. Idealnie pasuje i na co dzień w trójkę jemy przy nim obiady. A gdy gościmy więcej osób rozkładamy go na jedną lub dwie strony i spokojnie może przy nim usiąść 6-8 osób.
W drodze wymiany barterowej z teściową wymieniliśmy półki (które miały wisieć w salonie, ale nam się odwidziały) na dwa krzesła. Krzesła swoje odleżały w piwnicy, podczas remontu zostały dodatkowo "ozdobione " gładzią, aż w końcu dojrzałam do tego aby jedno z nich odnowić. Pierwsze foty krzesła mogliście oglądać tutaj.
Kolejne etapy "przemiany" wyglądały w skrócie tak:

 

Krzesło zostało przeszlifowane, ubytki uzupełnione i całe pomalowane na biało. W siedzisku naciągnęliśmy jeszcze raz pasy, wymieniliśmy gąbkę i obiliśmy nowym materiałem. Z wyborem materiału nie było tak łatwo. Miał być spokojny, stonowany... a postawiliśmy na super retro kolorowy wzór. W naszym salonie króluje: biały + czarny  + zielony. Na tkaninie Helsinge są wszystkie te kolory, dodatkowo doszedł bordowy i miodowy. Mam nadzieję, że te nowe barwy będą dobrze wyglądać na zasadzie kolorystycznego akcentu.

 

Kolejne krzesła to już czysty fart. Za free zdobyłam jeszcze dwa. Jedno jest w piwnicy i czeka na lepsze czasy, a czekoladowe dostało nowe obicie i na stałe zagościło w jadalni.

 

Wszystkie krzesła miały być białe, ale to czekoladowe, tak ładnie się komponuje z nowym materiałem, że na razie zostanie tak , jak jest :)

 

A to nie koniec kolorystycznych zmian w salonie


Książki zawsze miałam poukładane tematycznie: na jednej półce mapy i przewodniki, na drugiej budownictwo, na trzeciej malarstwo itd.. A teraz jest... kolorowo :)


To moja pierwsza przygoda z odnawianiem mebli. Może nie najwyższej próby, ale od czegoś trzeba zacząć :). A o tym, że połknęliśmy bakcyla świadczy fakt, że gromadzimy w piwnicy kolejne krzesła ;)


Co myślicie o krzesłach i o kolorowym materiale? Przemalowalibyście czwarte krzesło na biało? Zastanawiam się jeszcze co zrobić ze stołem: czy zostawić tak jak jest, czy przemalować tylko nogi na biało, a może cały... doradzicie coś?

p.s.
Wahałam się i opierałam, aż uległam i Tulipanowiec zaistniał w social media :)
Zapraszam do odwiedzin i polubienia strony na Facebooku